piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 3



Hermiona szła po schodach. Słyszała tylko bicie swojego serca i swój własny oddech gdy nagle schody poruszyły się. Znalazła się przed żelaznymi drzwiami. Kusiło ją żeby wejść do środka. Chwyciła klamkę.
- Nie wchodź tam dziewczynko! – krzyczał jeden obraz.
- To piętro zakazane! – mówił drugi.
Piętro zakazane? Nikt nic nie mówił o tym miejscu. Dziewczyna zdjęła rękę z gałki i cofnęła się. Nie mogła przecież wylecieć ze szkoły.
- Granger? – odezwał się ktoś za nią.
- Davies! Co ty tu robisz? – zszokowana po woli się odwróciła.
- O to samo powinienem zapytać ciebie. Jestem prefektem i został mi zlecony patrol tego miejsca. – wytłumaczył się.
- A ja znalazłam się tu przez przypadek. Schody spłatały mi figla. – Hermiona powiedziała szczerze i uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak, młody człowieku. To prawda! Te durne schody ją tu przyniosły! Grzecznie szła do dormitorium. – stanął w jej obronie jeden z portretów.
- Ufam jej więc żadne tłumaczenia nie są potrzebne. – zwrócił się chłopak do kobiety na płótnie.
- Roger, przepraszam, że cię tak potraktowałam. – dziewczyna spuściła głowę w dół.
- To ja zachowałem się niedojrzale. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. – uśmiechnął się szeroko.


Hermiona siedziała właśnie na lekcji eliksirów, którą mieli razem ze Ślizgonami. Gdy po chwili na jej książce wylądował  papierowy samolocik. Rozwinęła go ostrożnie i zaczęła czytać.

Droga Hermiono!
Przyjdź do biblioteki jutro o godzinie 16:00. Potrzebuję znów twojej pomocy z pracą domową więc pomyślałem, że skoro jutro sobota to znajdziesz czas. Jestem naprawdę w potrzebie.
D.M

Uśmiech wkradł się na jej twarz. Odpowiedziała na drugiej stronie, złożyła w łabędzie i zaczarowała by poleciał w stronę Malfoya. Ptak trafił w ręce blondyna, który zaczął czytać to co napisała szatynka.
Drogi Draco!
Od kiedy do mnie mówisz po imieniu? Oczywiście spotkam się z Tobą w bibliotece i pomogę ci z lekcjami. Czekaj na mnie przy tym samym stole co ostatnio.
Całuję, H.G.

Kąciki jego ust poszły ku górze. Zwinął kartkę i schował w piórniku. Wręcz nie mógł doczekać się soboty. Tak samo miała dziewczyna. Nie chciała już słyszeć słowa ”szlama” skierowanego w jej stronę. Poczuła delikatne szturchnięcie w ramię.
- Nareszcie panna Granger wyszła z transu. To może panienka odpowie na moje pytanie? – odezwał się do niej Slughorn.
- Tak, oczywiście. – przytaknęła Hermiona.
- No to słucham.
Harry obok, którego siedziała podał jej kartkę.

Pytanie brzmiało tak: Jakie składniki wchodzą w skład Eliksiru Euforii.  – Harry

Gryfonka szepnęła słowa podziękowania i spojrzała się prosto w oczy nauczyciela.
-Pancerzyki chitynowe, sok z cytryny, Figi Abisyńskie i mięta do osłabienia lub zlikwidowania efektów ubocznych. - wyrecytowała dziewczyna.


- Zgadza się. Ale następnym razem proszę uważać. – dał jej ostrzeżenie i powrócił do lekcji.
- Oczywiście, to się więcej nie powtórzy. – mruknęła w odpowiedzi i wlepiła wzrok w tablicę.
Przed oczami stanął jej rudzielec o pięknym uśmiechu. Westchnęła cicho. Fred Weasley – najprzystojniejszy chłopak w szkole. Potrząsnęła delikatnie głową i skupiła się na wykładzie profesora Horacego. Kukułka w zegarze oznajmiła koniec lekcji więc Hermiona zerwała się jak oparzona z miejsca i wybiegła z klasy. Szybkim krokiem pobiegła wzdłuż korytarza do biblioteki. Odnalazła odpowiednią książkę i usiadła przy stoliku. Przekartkowała książkę do strony o Eliksirze Euforii. Nigdzie nie znalazła receptury więc wzięła kolejną książkę. Usłyszała tupanie butów. Wszyscy biegli w stronę placu głównego. Dziewczyna odłożyła starą księgę na miejsce i udała się w to samo miejsce co większość uczniów.
- Co się stało? – spytała przechodzącą obok niej Cho.
-  To Fred i George. Filch ich przyłapał. Mają przechlapane. – wytłumaczyła Krukonka i podeszła do swoich przyjaciółek.
Szatynka postanowiła zadziałać. Wybiegła na środek.
- Przepraszam, panie Filch! Ktoś zwymiotował w damskiej toalecie. Myślę, że musi się pan tam niezwłocznie udać.
Granger zaczęła improwizować. Pokazała Ginny ręką by ta pobiegła i wyczarowała kolorowego pawia. Rudowłosa kiwnęła głową i zniknęła w tłumie.
-  Później się z wami policzę! – warknął woźny.
Hermiona podeszła do bliźniaków i uśmiechnęła się szeroko.
- To był blef? – spytał George.
- Kłamałaś żeby nas chronić? – odezwał się Fred.
- Tak. Coś musiałam zrobić, prawda? Już lepsza kara za kłamstwo niż kara za wasze przewinienia. Was powinni na tydzień w Azkabanie zamknąć. – zażartowała dziewczyna.
Wesleyowie się zaśmiali i objęli uradowaną dziewczynę.
- Stawiamy ci za ten wyczyn piwo kremowe! – krzyknął pan G.
- Z dodatkiem imbiru! – dodał pan F.


Hermiona siedziała w „Trzech miotłach” razem z bliźniakami śmiejąc się i popijając piwo kremowe.
- Zabawny był moment gdy Filch się obudził a jego kotka zlizywała mu budyń z nosa. Oczywiście on myślał, że są to jej odchody. Ubaw był po pachy! – zachichotał cicho George.
- Jesteście bardzo wredni. – stwierdziła szatynka i dopiła do końca swój napój.
- Fajny wąsik. – oznajmił Fred.
- Taki twarzowy. – dokończył George.
- Bardzo śmieszne! – pisnęła dziewczyna wycierając pianę z ust.
Resztę dnia cała trójka spędziła w swoim towarzystwie. Z uśmiechami zasnęli i z uśmiechami się obudzili.


Wszyscy właśnie siedzieli w Wielkiej Sali na śniadaniu. Przy stole Gryffindoru dało się słyszeć niezmiernie ciekawą dyskusję.
- To bardzo ciekawe Luno. Wytłumacz mi tylko jedno. Czemu nargle się ciebie tak uczepiły? – zapytała Hermiona.
- Tata uważa, że to przez moje blond włosy. Są tak jasne, że swoim blaskiem przyciągają nargle do mnie. – uśmiechnęła się Luna.
- Tak, na pewno przez włosy. – wywrócił oczami Ron.
- Ronaldzie! – syknęła cicho szatynka.
Chłopak spuścił głowę i wpatrywał się teraz w czubki swoich butów.
- Od kiedy słuchasz Granger? – spytał się George brata.
- Od kiedy … - uciął w pół zdania.
- Zakochał się nasz braciszek. – odezwał się Fred.
- Wiecie, że ja was słyszę. – mruknęła Hermiona.
- Ups. No to chłopie się wydało! – zaśmiali się obaj bliźniacy i zniknęli.
- Wnerwia mnie to ich nagłe znikanie. – stwierdził Ron.
- Tak. Zdarza się to wkurzające ale znikanie jest bardzo przydatne w razie ewakuacji. – oznajmiła Luna z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
- Co masz na myśli? – zaciekawił się Harry.
- No bo gdy coś ci się nie uda lub stchórzysz, zawsze możesz zniknąć. – wytłumaczyła mu złotowłosa.
- Pomyluna, pomyluna! – darł się ktoś ze stołu Ravenclawu.
- Wzywają mnie. Wybaczcie mi na moment.
Krukonka ukłoniła się delikatnie i ruszyła do stołu swojego domu. Gryfoni popatrzyli po sobie i zaczęli się śmiać.
- Cóż to był za ciekawy temat. Nargle. Co to właściwie jest? – zarechotał Ronald.
- Nie ładnie jest wyśmiewać innych. – odezwał się ktoś za przyjaciółmi.
- Cho! – odwrócił się Harry z szerokim uśmiechem.
- Cześć Potter! – wykrzyczał Seamus podbiegając do nich.
- Em, no to ja nie przeszkadzam. – powiedziała Cho i odeszła.
- Przeszkodziłem wam? – zapytał Finnigan.
- Oczywiście, że nie. Miło cię widzieć, jak wakacje? – zapytał kruczowłosy.
- Świetnie! Byłem z rodzicami na Majorce. Ojciec dostał awans! – krzyknął uradowany chłopak.
Harry się tylko uśmiechnął i zaczął rozglądać w poszukiwaniu panny Chang. Nie odnalazł jej więc powrócił do rozmowy przyjaciół.
- A twój ojciec dalej opisuje różne stworzenia w Żonglerze? – spytała zaciekawiona Ginny.
- Tak. To jego hobby. Bez tego nie może żyć. – powiedziała Luna z szerokim uśmiechem.


Wybiła 15:30 i Hermiona zaczęła się szykować. Spakowała książki i piórnik do torby. Szybko się przebrała w czarne rurki i fioletową bluzkę „I ♥ ROCK”. Szybkim krokiem udała się do biblioteki. Była pięć minut przed czasem ale Draco już na nią czekał. Jego rozczochrane włosy dodawały mu uroku a seksowny uśmiech zabierał dech w piersiach. Był on naprawdę przystojny i dopiero teraz dziewczyna to dostrzegła.
- Cześć. To w czym mam ci pomóc? – spytała szatynka siadając obok chłopaka.
- W niczym. To była wymówka, Granger. Myślałem, że się domyślisz. – posłał jej uwodzicielskie spojrzenie.
- Nie domyśliłam się. Bo nasz kontakt ogranicza się do wyzwisk i przekleństw. – mruknęła cicho Hermiona.
- Tak. Teraz się to zmieni.
- Dlaczego?
- Bo ty zostaniesz moją dziewczyną.
- Z jakiej racji? – zmieszała się Gryfonka.
- Chłopaki z mojego dormitorium znaleźli sobie dziewczyny szlamy. To czemu ja miałbym być inny? – rzekł ponuro Malfoy.
Oczy Hermiony wypełniły się łzami. On chciał ją wykorzystać. Tak po prostu chciał się nią pobawić. Wybiegła natychmiast z biblioteki i pobiegła do swojego dormitorium. Schowała się w łazience i łkała cicho.
- Ty nadęty arystokracki dupku! – szepnęła brązowowłosa.
- Do kogo to? Mam nadzieję, że nie do mnie. – odezwał się ktoś obok niej.
- Fred! Co ty tu robisz? – zapytała się dziewczyna ocierając łzy.
- Usłyszałem czyjś płacz. Postanowiłem zobaczyć kto to. Jak się okazuje, to ty płaczesz. Coś się stało mała?
- To Malfoy! Poprosił mnie o pomoc w lekcjach. Umówiliśmy się w bibliotece. A on powiedział, że pomoc to była tylko wymówka! On chciał mnie wykorzystać! Bo skoro jego koledzy mają za dziewczyny szlamy to on też chciał! – odpowiedziała Hermiona zalewając się kolejną falą łez.
- Trzeba mu zmyć ten uśmieszek z twarzy! – warknął wkurzony Fred.
Podniósł się i już miał wyjść z łazienki gdy ktoś go objął od tyłu. On nie przeciwstawił się. Obrócił się tak by zamiast do pleców dziewczyna mogła przytulić się do jego klatki piersiowej.
- Nie płacz już. – pogładził ją po włosach.
- Freddie. – szepnęła uspokajając się.
Chłopak był zszokowany słysząc to zdrobnienie. Uśmiechnął się szeroko i mocniej wtulił się w przyjaciółkę. Hermiona czuła ukojenie w objęciach Freda. Zapach jego perfum był powalający. Mogłaby go wąchać godzinami.
- Hermiono? – odezwał się po chwili ciszy.
- Tak?
- Muszę ci coś powiedzieć.

 __________________

Przepraszam jeśli są jakieś błędy, pisane długo ale i na szybko :) 
Miałam wstawić wcześniej ale nie miałam internetu :/
Proszę, komentujcie. Zależy mi na waszej opinii.

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 2

Nastał poranek. Słońce wynurzyło się zza widnokręgu i powoli zmieniało kolor z czerwonego na żółty. Młoda dziewczyna siedziała przed lutrem w swoim dormitorium robiąc makijaż. Spojrzała na śpiące jeszcze przyjaciółki i delikatnie się uśmiechnęła. Zeszła cicho do Pokoju Wspólnego by potem ruszyć do biblioteki. Obrazy, które się już obudziły mówiły "dzień dobry" ale tak cicho by nie obudzić swoich sąsiadów. Dziewczyna kłaniała się i szła dalej. Doszła do jedynego miejsca, które było dla niej rajem. Wśród książek i kurzu czuła się zrelaksowana. Ruszyła ku swojemu ulubionemu stolikowi lecz jej oczom ukazał się nie kto inny jak sam Draco Malfoy. Siedział i pisał coś w zeszycie.
- Cześć. Mogę się przysiąść? - zapytała z szerokim uśmiechem.
Ślizgon zerknął na nią i kiwnął głową. Kontynuował swoje zajęcie a dziewczyna zajęła miejsce naprzeciw chłopaka. Zauważyła, że ciągle coś kreśli i pisze ponownie. Wyrwała mu książkę z ręki i przyjrzała się temu co pisał.
- Co robisz Granger?! - warknął próbując odebrać swój zeszyt.
Ale Gryfonka nie przejęła się tym. Wyciągnęła długopis i zapisała coś szybko w notatniku Malfoya. Chłopak przyglądał się jej z zaskoczeniem. Po chwili przed nim pojawiła się jego własność. Przyjrzał się uważnie temu co napisała Hermiona i z szokiem wymalowanym na twarzy podniósł głowę.
- Nie ma za co. - kąciki jej ust podniosły się ku górze.
- Dzięki, ale ...
- Tak, wiem. Jestem szlamom. Ale przecież pomóc chyba ci mogę, prawda? Do eliksirów trzeba mieć podejście. - mrugnęła do niego i zajęła się swoim wypracowaniem z Transmutacji.


Przez korytarz biegł jakiś chłopak. Rude włosy błądziły po jego twarzy a brązowe oczy rozglądały się wokoło. W końcu dobiegł do biblioteki. Dostrzegł szatynkę zawzięcie piszącą coś na rolce pergaminu. Z uśmiechem podszedł do niej lecz zatrzymał się na widok Malfoya. Zdziwiony szedł dalej. Zaszedł dziewczynę od tyłu i zakrył dłonią jej oczy.
- Zgadnij kto to? - zaśmiał się cicho Fred.
- Hmm .. Fred albo George ale zdecydowanie Fred! - zachichotała.
- Ale jak ty to robisz? - zapytał z szerokim bananem na twarzy siadając obok niej.
- Wygląd może i taki sam, lecz głosy macie inne. - odpowiedziała mrugając do Freda.
-  A więc to tak? Tak w ogóle czemu wstałaś tak wcześnie?
- Ja zawsze wstaję wcześnie. Na naukę zawsze pora!
- Kujon! - wydarł się Weasley.
- Może troszeczkę. Ale zapomniałam wczoraj napisać wypracowania z Transmutacji więc robię to teraz.
Hermiona pokazała rudzielcowi język i dopisała jeszcze kilka linijek tekstu.
- Zostań moją korepetytorką, proszę. - poprosił ze stęknięciem Fred.
- Jasne, czego nie potrafisz?
- Całować! - zaśmiał się pod nosem.
- Fred! - dała mu kuksańca w bok i roześmiała się.
Schowała pracę domową do torby i wstała żeby zanieść wielką księgę o Transmutacji. Chłopak zerwał się z miejsca i ruszył za młodą Gryfonką.
- Idziesz za mną. - stwierdziła na głos Hermiona z nutką rozbawienia.
- Tak, zgadza się. Dobre spostrzeżenie.
- Dlaczego?
- No bo idziesz do Wielkiej Sali sama no i ja też idę sam. Więc czemu miałbym się nie przyłączyć? Samotnicy trzymają się razem.
- A George?
- Umówił się z jakąś Krukonkom.


Z dobrymi humorami zjawili się w Wielkiej Sali. Fred cały czas opowiadał Hermionie o żartach, które razem z Georgem zrobili woźnemu. Dziewczyna co chwilę wybuchała śmiechem czym zwracała na siebie uwagę innych uczniów. Zajęła miejsce koło Rona a obok niej usadowił się Fred. Po chwili zjawił się też George, który usiadł obok brata bliźniaka.
- Jak randka? - spytała szatynka.
- Było fajnie. Ale zaraz... kto ci powiedział? - wzrok George'a powędrował na swoją kopię.
- No co? Wymsknęło mi się może kilka słów. - uśmiechnął się szeroko Fred.
- Granger! - usłyszeli wrzask ze strony Slytherinu.
Ku nim właśnie zmierzał Draco. Szybko znalazł się przy stole Gryffindoru i zmierzył wzrokiem wszystkich napotykając w końcu twarz Hermiony.
- Tak, Malfoy? Coś się stało? - zapytała dziewczyna z uśmiechem.
- Tak. Przez przypadek musiałaś zabrać mój długopis. Chciałbym go odzyskać. - powiedział łagodnie Ślizgon.
- Och, możliwe. - Gryfonka zajrzała do torby - Tak, przepraszam. Musiałam go przez przypadek spakować. Proszę.
- Dziękuję. - odpowiedział i wrócił na swoje miejsce.
Wszystkich przy stole zamurowało. Wszystkich z wyjątkiem brązowowłosej.
- Draco miły? To niemożliwe! - wydarł się Ron.
- Pomogłam mu w pracy domowej. Będzie miły przez jakiś czas. - wytłumaczyła niczym nieprzejęta Hermiona.


Szatynka siedziała właśnie na łóżku i czytała książkę. Z słuchawek wydobywała się jej ulubiona piosenka zespołu Linkin Park. Nuciła sobie ją pod nosem i stukała ołówkiem po książce. Przez przypadek dziewczyna odłączyła wtyczkę od telefonu i muzyka zaczęła nieść się po dormitorium. Do pokoju weszła Ginny tanecznym krokiem. Wskoczyła na łóżko i skacząc po nim zaczęła tańczyć. Hermiona śmiała się z przyjaciółki ale również wstała i powtarzała kroki przyjaciółki. Nie usłyszały pukania. W pomieszczeniu zjawił się Fred. Zaśmiał się na widok dziewczyn i zawołał resztę przyjaciół. Widowisko nie trwało długo gdyż tancerki zauważyły po chwili obecność chłopaków. Krztusili się śmiechem.
- No to był popis miesiąca! - zawołał Lee Jordan.
Ginewra zarumieniła się a Hermiona uśmiechała się szeroko. Z małego, prostokątnego pudełeczka popłynęła kolejna piosenka. Gryfonki tańczyły dalej. Była to dla nich wspaniała zabawa. W końcu szatynka zeskoczyła z łóżka i pokazała co potrafi. Jej ruchy były dzikie ale delikatne. Wszyscy zebrani byli zachwyceni. Bili brawa i gwizdali.
- Hermiono! To było jak szarpanie struny. Delikatne ale jednak stanowcze! Jesteś urodzoną tancerką! - wykrzyczała rudowłosa gdy przedstawienie się skończyło.
Bawili się do nocy tańcząc i śpiewając. Później zasnęli na łóżkach i podłodze. Każdy wtulony w siebie. Ale jednak wzrok przykuwała jedna para. Fred wtulony w Hermione.


Fred Weasley podniósł się ale zaraz powrócił do pozycji leżącej. Na jego klatce piersiowej spała smacznie Hermiona. Wpatrywał się w sufit z ręką na głowie. Leżąca na nim Gryfonka doprowadzała go do szału. Jej zapach, wygląd. Była ideałem. Chłopak dziwił się że może jeszcze przy niej się odezwać. Poczuł, że dziewczyna się zaczyna ruszać ale ... spała dalej.
- Cholera, dziewczyno obudź się. - wyszeptał.
- Fred nie ruszaj się, chce mi się spać. - mruknęła Granger.
Wiedziała. Wiedziała o tym, że śpi na jednym z bliźniaków. Więc czemu się nie obudziła? Czemu nie podniosłą się z chłopaka?
- Wygodnie ci tak? - spytał cicho Fred.
- Tak. Ciepło i wygodnie. Więc leż spokojnie. - zachichotała cicho i podniosła głowę.
Brodą oparła się o klatkę piersiową chłopaka i spojrzała się w jego brązowe oczy.
- Dzień dobry. - przywitała się ziewając.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się Fred i zerknął na zegarek na półce koło łóżka.
- Która godzina? - zapytała Hermiona wciąż leżąc na przyjacielu.
- Dopiero szósta.
Kąciki ust dziewczyny poszły ku górze. Przyglądając się od dłuższej chwili rudzielcowi stwierdziła, że jest bardzo przystojny.


Wybiła godzina dziewiąta. Uczniowie zaczęli schodzić się na śniadanie. Wśród nich była także Hermiona i Ginny. Wesołe szły ku Wielkiej Sali. Gdy nagle przed nimi wyrósł jak spod ziemi  Roger Davies.
- Słyszałem Hermiono, że poszukujesz swojej drugiej połówki. Więc nie musisz się wysilać bo stoi tuż przed tobą! - zagadał chłopak.
- Słyszałam Roger, że poszukujesz kogoś kto ci przywali w nos. Więc nie musisz się wysilać bo zrobię to z miłą chęcią! - odgryzła mu szatynka.
Krukon był zaskoczony. Do tej pory żadna z dziewcząt nie dała mu kosza. A tu pojawia się Granger i nie chce zostać jego dziewczyną. Wymijając wszystkich pobiegł na śniadanie.
- Wiesz, że mogłaś być milsza? - odezwała się Ginny.
- Wiem. Ale to nie facet którego szukam. Wolałam się zachować w ten sposób żeby nie dawać mu nadziei. - wytłumaczyła przyjaciółce brązowowłosa.
 Wkroczyły do Wielkiej Sali i wszystkie spojrzenia powędrowały w ich stronę. Okazało się że Roger ma długi jęzor, który Hermiona z wielką chęcią by odcięła. Zajęły miejsce obok bliźniaków i zaczęły jeść śniadanie.
- Słyszałem mała, że dałaś kosza Davies'owi! - powiedział Fred.
- Tak, tak. On nie jest tym zachwycony. Jesteś pierwszą dziewczyną, która dała mu kosza. - stwierdził George.
- Był nachalny. - mruknęła z grymasem Ginny.
Granger odwróciła się i napotkała wzrok Malfoya. Uśmiechnął się delikatnie. Teraz poczuła wyrzuty sumienia. Zrozumiała, że musi przeprosić Rogera za swoje zachowanie. Tylko dlaczego ona ma go przepraszać za jego nachalność?